Szukamy, błądzimy, upadamy…

Mt 17, 10 – 13

Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: «Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i wszystko naprawi. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy ma od nich cierpieć». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.

Wtedy uczniowie zrozumieli… Wiele fragmentów Ewangelii domaga się od nas szczególnego skupienia i zrozumienia, bo Jezus nie zawsze wszystko wyjaśnia precyzyjnie i do końca. Tak jakby chciał, byśmy to my w Jego wypowiedziach doszukiwali się jakiegoś drugiego dna i głębszego sensu. Właśnie tak jest w dzisiejszej Ewangelii: On mówi o Eliaszu, ale przecież chodzi o Jana Chrzciciela.

Pochylając się nad różnymi tekstami Ewangelii – a robię to każdego dnia, często znacznie dłużej niż przez zalecany prawem zakonnym pół godzinny czas medytacji – widzę, że Jezus poprzez to, co mówi i robi po prostu nas wychowuje. Wychowuje nas do dojrzałości i nie podaje nam wszystkiego na tacy. Tak, jak pewnie byśmy chcieli.

Jezus zmusza do refleksji, uczy wyciągać wnioski i w świetle Ewangelii oceniać konkretne wydarzenia i nasze postawy. To ważne… Również dlatego, że daje nam to prawo do tego, by pewnych rzeczy szukać trochę po omacku. Także w naszym życiu duchowym. Mamy prawo błądzić!!! Śmiało możemy dać sobie prawo do tego, by potknąć się w sprawach wiary. Do tego, by czegoś do końca nie rozumieć, by czegoś szukać, do czegoś dochodzić małymi krokami.

Zresztą… Nikt nam nie musi dawać takiego prawa. My po prostu już tacy jesteśmy, że szukamy, błądzimy, upadamy. Właśnie dlatego tak ważne jest, by być z Jezusem w ciągłym kontakcie. By nawet wtedy, gdy stracimy Go z oczu, ciągle umieć wsłuchiwać się w Jego głos. On nigdy nie przestaje do nas mówić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.