Takich łez nie trzeba się wstydzić…

Na zakończenie misji w Łęgonicach miałem okazję towarzyszyć kustoszowi z Jasnej Góry w przewiezieniu Cudownego Obrazu z jednej wioski do drugiej. Na prośbę proboszcza założyłem komżę i stułę i zająłem miejsce w samochodzie – kaplicy, tuż obok kierowcy. On sam jechał za nami swoim samochodem. Powoli przejeżdżaliśmy przez kolejne wioski. Przed nami dwa wozy strażackie, za nami duży strażacki wóz bojowy. Wszystkie trzy auta na sygnałach dźwiękowych i świetlnych. Robiło wrażenie…

przid
Ludzie we wsiach z daleka słyszeli, że nadjeżdżamy. Zostawiali swoje prace, wychodzili z domów. Kto tylko mógł, stawał na ulicy. Większość machała nam, niektórzy się żegnali. Wielu było i takich, którzy przed przejeżdżającą kaplicą padali na kolana. I dla mnie był to bez wątpienia najbardziej wzruszający moment w czasie całego mojego pobytu w tamtych stronach. Ściskało mnie za gardło, gdy staruszkowie, którzy na co dzień poruszają się o laskach, na widok kaplicy padali na kolana. Klęczeli tak, dopóki samochód – kaplica nie zniknął za zakrętem. Wielu ocierało łzy.

Rozpoczęta w 1985 roku peregrynacja Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej potrwa do 2023 roku. To właśnie wtedy – właśnie w Częstochowie – Matka Boża zakończy ,,objazd” wszystkich polskich parafii. Nawet, jeśli w niedługim czasie rozpocznie się kolejny ,,objazd”, do parafii takich jak Łęgonice Matka Boża trafi dopiero za kilkadziesiąt lat. Tych, którzy klękali przed Maryją w Łęgonicach, już nie będzie. Na Jasną Górę też już pewnie nie pojadą. Można więc śmiało powiedzieć, że razem z kustoszem uczestniczyliśmy w przepięknym misterium pożegnania. I ci ludzie mieli tego świadomość. To pewnie stąd te łzy… Łzy smutku i łzy wzruszenia.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.