Tylko jeden Pan Bóg wie…

Dwie rzeczy przychodzą mi na myśl, kiedy czytam dzisiejsze Słowo Boże – Łk 18, 35 – 43.

Pierwsza myśl to taka, że my bardzo mocno różnimy się od niewidomego bohatera dzisiejszej Ewangelii. Różnimy się nie tylko tym, że my widzimy, a on nie. I nie tylko tym, że my w naszym życiu idziemy za Jezusem (mniej lub bardziej udolnie), a on wybrał siedzenie w przydrożnym rowie.

Różnimy się również tym, w jaki sposób patrzą na nas inni ludzie i jak na nas reagują. Niewidomemu nie pozwolili wołać do Jezusa. Ewangelia mówi, że nastawali na niego, żeby umilkł. Zabronili mu mówić do Przechodzącego, chcieli zamknąć mu usta.

W naszym przypadku jest zupełnie inaczej. I ja, który na co dzień chodzę w habicie i Ty, który przyznajesz się do Jezusa, słyszymy od ludzi zupełnie odmienne słowa. Nikt nam nie mówi: ,,ucisz się, nie wołaj.” Przeciwnie, ludzie przychodzą do nas i mówią: ,,Pomódl się za mnie. Powiedz Jezusowi o mnie. Wołaj Jezusa i proś Go w moich intencjach.”

Ileż takich próśb już słyszeliśmy? Ileż takich próśb o wołanie do Jezusa odebraliśmy od innych w mailach czy smsach. Niewidomemu ludzie zabraniali wołać do Jezusa, nas ludzie wręcz o to wołanie proszą.

Ta Ewangelia powinna nam uprzytomnić prawdę o tym, jak bardzo nasza modlitwa jest potrzebna. Jest potrzebna nam, ale jest potrzebna także innym. Tym, którzy nas o nią proszą i tym, którzy prosić nie mają odwagi. Jedni i drudzy jej potrzebują, a my – nie przez to, że czujemy się lepsi od innych, ale przez to, że wierzymy – możemy tę modlitwę ludziom ofiarować. Jesteśmy potrzebni innym jako wystawiennicy. Jako ci, co wołają Jezusa w imieniu tych, którzy krzyczeć sami już nie mają siły.

I druga myśl – cud uzdrowienia dokonał się dzięki temu, że ktoś z tłumu podszedł do niewidomego  i powiedział: ,,Jezus z Nazaretu przechodzi.” To dzięki tej Dobrej Nowinie nieszczęśnik mógł zacząć wołać jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, jeszcze natarczywiej.

Ci, którzy powiedzieli biedakowi o tym, że Jezus nadchodzi, mieli w tym cudzie uzdrowienia swój konkretny udział. I to jest właśnie nasze drugie – obok modlitwy – zadanie. Mamy spotykanym ludziom mówić: ,,Jezus idzie, Jezus jest blisko, Jezus na Ciebie czeka, Jezus przebacza, Jezus Cię kocha…”

Mówić innym te słowa wcale nie jest łatwo. Nawet niektórzy księża mają czasem z tym problem. Bo o ile mówienie o Jezusie na ambonie czy w konfesjonale jest czymś, co ,,wypada,” o tyle w innych miejscach czasem mogą rodzić się mniej lub bardziej uzasadnione opory.

Jedno jest pewne – ludzie chcą słuchać o Bogu i o Jego przebaczającej Miłości. Ludzie są tego przepowiadania spragnieni. Czy zaspokajamy ich głód?

Tylko Pan Bóg jeden wie, ile takich cudów jak ten z dzisiejszej Ewangelii mogłoby się wydarzyć, gdybyśmy tylko nie bali się i nie wstydzili mówić innym o wielkiej miłości Boga do człowieka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.