Z pożytkiem dla ludzi i na Bożą chwałę…

Różne mogą być owoce wielogodzinnych podróży pociągami. Widzę te owoce od dawna, dlatego na trasie pijarskie seminarium – rodzinny dom nigdy jeszcze nie jechałem inaczej, jak tylko PKP. Jestem dozgonnie wiernym pasażerem. Może kiedyś z tej racji przyznają mi jakiś darmowy bilet albo chociaż ulgę za wierność. Po prostu lubię pociągi. Pewnie gdybym nie był księdzem, byłbym maszynistą.

Czas w przedziale można spędzać bardzo różnie. Wielu ogląda filmy. Dla mnie to trochę strata czasu, więc jeszcze mi się to w pociągu nie zdarzyło. Ja wolę się pomodlić, przygotować kolejne kazanie, pomyśleć nad kolejną konferencję. Można też odespać nocne zaległości, można porozmawiać z naprawdę ciekawymi ludźmi (pod warunkiem, że nie jedzie się pendolino w ,,strefie ciszy”) i np. zaprosić ich na Pijarskie Rekolekcje Powołaniowe. Można też – i osobiście lubię to najbardziej – sięgnąć po jakąś ciekawą książkę. Tak właśnie zrobiłem w czasie moich ostatnich – przedświątecznych – podróży.

Dziś chcę Wam tę książkę polecić. Jest świetna. Chirurdzy – bo o tej właśnie książce Lecha Muchy myślę – to nie tylko zbiór świetnie napisanych opowieści i zabawnych anegdot związanych z zawodem lekarza. Chirurdzy to także piękne świadectwo osobistej wiary Autora i budzącej szacunek postawy lekarza, który otrzymany od Boga talent – dzięki swej ciężkiej pracy – codziennie pomnaża. Z pożytkiem dla ludzi i na Bożą chwałę.

Poniżej – dla zachęty – fragment książki:

Izba przyjęć szpitala powiatowego to miejsce, gdzie lekarze od czasu do czasu spotykają się z sytuacjami nieopisywanymi w żadnych podręcznikach. Bo czy ktokolwiek mógłby wymyślić coś takiego jak historia księdza, którego przywiozło do nas pogotowie, ponieważ w trakcie odprawiania pogrzebu połknął osę? Taki przypadek to jeszcze nic niespotykanego. Tylko że tamten ksiądz połknął owada świadomie! W czasie przeistoczenia wypił wino z kielicha mszalnego i poczuł w ustach osę. Ponieważ z racji swojego zawodu wierzył w to, że wino przeistoczyło się w Krew Chrystusa, nie mógł jej wypluć i przełknął ją razem z owadem. Prawda, że był to człowiek wielkiej wiary? Jego wiara zresztą została nagrodzona, bo – czy to zrządzeniem losu, czy też za sprawą boskiej interwencji – nie został ukąszony. Podano mu na wszelki wypadek leki antyhistaminowe i wrócił dokończyć ceremonię pogrzebową. Nie będę ukrywał, że podzielam wiarę tego człowieka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.