Zasłużyły na dobry pijar…

Po wczorajszej zadumie na warszawskich Powązkach, dziś dzień wielkiej radości i dziękczynienia w Toruniu, pod dachem świątyni wotum pw. Matki Bożej i św. Jana Pawła II.

Nigdy wcześniej tam nie byłem. Choć śledziłem i wciąż śledzę na bieżąco poczynania oo. redemptorystów, dopiero teraz udało mi się odwiedzić związane z nimi toruńskie dzieła (siedem lat temu byłem tylko w Radio, świątynia jeszcze chyba nie była nawet w planach). Ale nie tylko to…

Wybierając się do Torunia nie miałem wielkich planów. Udział w uroczystościach w Rodzinie, owszem, ale nic ponad to. Najwyżej dwa dni, nic więcej. Szukałem więc jakiegoś dachu nad głową, gdzie mógłbym się zatrzymać. Uczony doświadczeniem – na chybił trafił odnalazłem w internecie pierwszy lepszy żeński klasztor. Nie mając pojęcia o tym, gdzie się mieści i kto w nim mieszka, wykręciłem numer.

Po drugiej stronie odezwała się sama siostra wikaria. I choć nie ona decydowała o przyjęciu pod dach strudzonego pielgrzyma, obiecała, że sprawę załatwi z przełożoną. No i załatwiła. Przywitały mnie fantastyczne, bardzo pogodne i gościnne siostry elżbietanki. Już drugi dzień mieszkam w ich klasztorze, chyba tylko dziesięć metrów od katedry, na samej toruńskiej starówce.

Powiedzieć, że czuję się u nich jak w domu, to mało. Bogu dzięki za siostry elżbietanki i za tę ich gościnność (w odróżnieniu od innych wspólnot ta, w której jestem nie dysponuje pokojami do wynajęcia – śpię więc w godnej pozazdroszczenia klasztornej bibliotece). Jutro rano w toruńskiej katedrze będę sprawował Mszę św. w ich intencji.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.