Grzech… Czy może być jeszcze gorzej?

Często sięgam po teksty Franciszka. Są takie … inne. Inne od tekstów Jana Pawła, inne od tekstów Benedykta. Od tekstów tego drugiego na pewno o wiele prostsze i bardziej przystępne. Dlatego czytam na bieżąco. Ostatnio Misericordiae Vultus (Oblicze miłosierdzia), a teraz Miłosierdzie w imię Boga.

W siódmym rozdziale Miłosierdzia – w wywiadzie, którego papież udzielił redaktorowi Tornielliemu – Franciszek wprowadza bardzo ciekawe rozróżnienie. Ludzi wierzących dzieli na grzeszników i na niemoralnych. Zapytany o taki właśnie podział, tłumaczy:

Niemoralność to grzech, który nie zostaje przez nas rozpoznany i nie czyni nas pokornymi. Nie czujemy już potrzeby przebaczenia i miłosierdzia, ale sami usprawiedliwiamy siebie i nasze zachowania. (…). Grzesznik, który żałuje, a później upada i znów wpada w grzech z powodu swojej słabości, znów odnajduje przebaczenie, jeśli uznaje się za potrzebującego miłosierdzia. Niemoralny zaś to ten, kto grzeszy i nie żałuje; ten, kto grzeszy i udaje, że jest chrześcijaninem, a swoim podwójnym życiem demoralizuje i gorszy. Niemoralny nie zna pokory i nie uważa, by potrzebował pomocy.

Osobiście przemawia do mnie taki podział. I mimo, iż mam świadomość moich grzechów, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że bez wątpienia zasilam szeregi tych pierwszych, a nie tych drugich. Jestem grzesznikiem, który ma poczucie swojego grzechu i tego, że potrzebuje miłosierdzia. Nigdy nie myślałem, że to powiem, ale po lekturze tekstu Franciszka mogę powiedzieć, iż cieszę się, że jestem grzesznikiem. Cieszę się, że nie jestem niemoralnym. Bogu dzięki…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.