Od paciorka do rozporka… czyli o grzechach małych i dużych

Jakiś czas temu ktoś w komentarzu poprosił o notkę poświęconą grzechom lekkim i ciężkim. Obracając się zatem ciągle jeszcze w temacie spowiedzi św., dziś kilka słów właśnie o grzechach.

Każdy z nas chyba pamięta z katechizmu definicję grzechu ciężkiego. To taki, który jest popełniony świadomie, dobrowolnie i w rzeczy ważnej. Świadomie – czyli dobrze wiem, co robię. Dobrowolnie – nikt mnie do tego zła nie zmusza. I w rzeczy ważnej – najczęściej odnosi się to do przykazań Bożych i kościelnych.

Ale po kolei… Wszystkie grzechy ciężkie trzeba wyznać przy spowiedzi, pod groźbą nieważności tego sakramentu. Przy grzechach ciężkich trzeba nie tylko nazwać zło po imieniu, ale także podać ilość tych grzechów i okoliczności, w jakich zostały popełnione.  Nazwać po imieniu czyli  tak wypowiedzieć je przy spowiedzi, aby kapłan właściwie to zrozumiał.

Dla przykładu powiem, iż zauważyłem, że plagą – i to nie tylko wśród ludzi młodych – jest wyznanie: Robiłem rzeczy nieczyste.
Ok, tyle tylko, że mnie to niewiele mówi. Bo przecież pod tym wyznaniem może kryć się bardzo wiele. Począwszy od pornografii poprzez masturbację, molestowanie, sex przed czy pozamałżeński, gwałt, itp. Konfesjonał to nie zgaduj zgadula, więc lepiej od razu nazwać po imieniu swoje grzechy, a nie próbować je kamuflować i liczyć na to, że ksiądz nie będzie wnikał w szczegóły.

Co do ilości – sprawa jest prosta. Ktoś kiedyś przyszedł do konfesjonału z kartką na której precyzyjnie miał wypisane: kłamałam – ok. 8 razy, przeklinałam – ok. 13 razy,  źle mówiłam o znajomych – 3 lub 4 razy, pożądliwie patrzyłam – 4 razy.

Przyznam, że choć jest to sakrament, takie spowiedzi sprawiają, że delikatnie sam do siebie się uśmiecham. Bo przecież nie o to chodzi, by chodzić z notesikiem i liczyć skrzętnie wszystkie swoje ,,wpadki.” Czasem lepiej po prostu powiedzieć:  ,,Proszę księdza, mam problem z tym, że przeklinam. Zdarza mi się to kilka razy dziennie, ale mam tego świadomość i staram się nie robić tego przy dzieciach.” Takie wyznanie będzie bardziej autentyczne i na pewno lepsze od liczenia i przedstawiania w konfesjonale swoich wyliczeń.

W przypadku wspomnianych wyżej grzechów problem z ilością nie jest najistotniejszy. O wiele ważniejsza jest owa ilość w kontekście grzechów śmiertelnych. ,,Nie chodziłem do kościoła w niedzielę” – tutaj ksiądz powinien pociągnąć penitenta za język, bo w takim wyznanie kryć się może wszystko. Nie chodziłem przez dwie niedziele, bo byłem chory albo nie chodziłem przez wiele miesięcy, bo ,,nie czułem potrzeby.” 

Albo inne wyznanie:  ,,Współżyłem z moją dziewczyną.”
Podanie ilości tych grzechów daje kapłanowi wgląd w duszę tego człowieka. Bo jeśli pod hasłem ,,współżyłem” kryje się jeden raz gdzieś tam na wspólnie spędzonych wakacjach, to nie ma co dramatyzować. Ale jeśli pod tym samym hasłem kryje się wspólne mieszkanie razem i uciechy cielesne kilka razy w tygodniu – to już jest problem. Oto dlaczego szczerość i podawanie ilości grzechów ciężkich jest ważne.

Często okoliczności sprawiają, że małe rzeczy stają się początkiem wielkich grzechów. Tak jest na przykład wówczas, gdy czyjś lekki grzech prowadzi do wielkiego zgorszenia innych osób. Wówczas człowiek bierze odpowiedzialność nie tylko za swój grzech, ale także za to, że przez niego osłabła wiara kogoś innego. A zgorszenie zawsze jest czymś bardzo złym.

Może być jednak także sytuacja odwrotna. Czasem wielkie grzechy w oczach Pana Boga mają mniejszy niż myślimy ciężar. Na przykład, gdy ojciec rodziny wchodzi do sklepu i wynosi z niego, nie płacąc, kilka bułek i kawałek kiełbasy. Czymś, co będzie zmniejszało winę tego człowieka będzie fakt, że od miesięcy pozostaje bez pracy i nie ma pieniędzy na wyżywienie swojej rodziny. Wówczas kradzież (a zatem złamanie 7 przykazania Bożego) będzie podyktowana troską i miłością do najbliższych, a więc – w dalszej perspektywie – nie będzie miała takiego samego ciężaru winy moralnej, jak kradzież z chęci zysku.

Dlatego właśnie tak bardzo ważne jest wyznanie wszystkich grzechów, podanie okoliczności i ich liczby. Z własnego doświadczenia powiem, że lepiej wyznać w konfesjonale wszystko i nazwać grzechy w sposób zrozumiały dla kapłana, niż potem po odejściu od konfesjonału bić się z myślami, ,,czy oby spowiednik dobrze wszystko zrozumiał.”  Ksiądz zawsze zrozumie tak, jak my będziemy chcieli, aby zrozumiał. Warto o tym pamiętać przystępując do kratek konfesjonału.

I jeszcze jedno – wszelkie celowe ,kręcenie” i ,,owijanie w bawełnę” w konfesjonale będzie dowodem na to, że penitent bardzo nisko ceni sobie wspomniany sakrament. Jeśli więc ktoś idzie do konfesjonału i myśli, że Jezus da się nabrać a rozgrzeszenie uda się po prostu wyłudzić, to się bardzo myli. Taka spowiedź jest po prostu nieważna. Lepiej więc dać sobie spokój. Szkoda naszego czasu .

5 komentarzy do “Od paciorka do rozporka… czyli o grzechach małych i dużych

  • 8 października 2013 o 10:11 am
    Permalink

    Można się jakoś z księdzem umówić na spowiedź albo kiedy można księdza zastać na dyżurze w konfesjonale?

    Odpowiedz
  • 8 października 2013 o 8:48 pm
    Permalink

    szkoda, że do Krakowa tak daleko…

    Odpowiedz
  • 8 października 2013 o 11:00 pm
    Permalink

    Ja również bardzo żałuję, że mam do Krakowa tak daleko….

    Odpowiedz
  • 10 października 2013 o 11:27 am
    Permalink

    ja mam ponad 300 km a jeżdżę;)

    Odpowiedz

Skomentuj Elwira Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.