Popiół jak magnes
Nie od dziś zastanawia mnie fenomen Środy Popielcowej. W kościele wczoraj prawdziwe tłumy. Kilka Mszy św. do południa (na nich raczej wielkiego szału nie było), ale potem jeszcze trzy Msze św. wieczorem. I na tych już ludzi więcej niż zwykle. Niemal jak w niedzielę. A to przecież środek tygodnia i w dodatku dzień wcale nie wolny od szkoły i pracy.
To, że na wielu popiół działa jak magnes wiadomo nie od dziś. Ale przecież wczoraj nie o popiół chodziło. W Wielkim Poście chodzi o inne rzeczy: o rekolekcje, o spowiedź, o nabożeństwa Drogi Krzyżowej i Gorzkie Żale. Na pewno nie chodzi o popiół. Nawet można powiedzieć, że bez tego popiołu można by się obyć. I że o wiele ważniejsze od popiołu są słowa, które ksiądz w czasie popielenia wypowiada: ,,Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.” To właśnie te słowa, a nie gest posypania, są w czasie Wielkiego Postu kluczowe.
Pięknie było wczoraj w naszych kościołach. Niejednego księdza ręka bolała od popielenia głów, czapek i chusteczek. Tak, tak, chusteczek…. Wszak przyjęło się, że popiół można dostać także na wynos. Pięknie było wczoraj w naszych kościołach.
I tylko trochę smutno, że z niektórymi spotkamy się w kościele znów dopiero w Wielką Sobotę, kiedy magnesem przyciągającym do kościoła będzie wiklinowy koszyczek z kiełbaską i jajeczkiem.
Cieszmy się Ojcze, że przyszli 🙂 I że z koszyczkami przyjdą, a potem na Pasterkę- super 🙂 Jezus się cieszy, choćby tylko raz na rok przyszli, to Jezus się cieszy, bardzo się nimi cieszy 🙂 Więc i my się nimi ucieszmy 🙂
Mam poważne wątpliwości co do tego, czy Pan Jezus cieszy się w takich sytuacjach. Kiedyś powiedział: Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywali Moje przykazania.
Jeśli ktoś nie chodzi do kościoła (przychodzi tylko czasem) – znaczy, że nie miłuje. Czy Jezus cieszy się, gdy ktoś Go nie miłuje (a co za tym idzie – nie wypełnia przykazań)? Nie jestem Jezusem ani nawet Jego rzecznikiem prasowym, ale na Jego miejscu w takiej sytuacji chyba bym się jednak nie cieszył.
Nie ma się co dziwić Ojcze, ani oburzać: Jezus cieszył się na pewno 🙂
Każdy kto kocha, cieszy się na widok swego ukochanego dziecka. Nawet jak dziecko narozrabia.
A myśli Ojciec, że jak to było z tym Marnotrawnym Synem? Wrócił do Ojca i żyli długo i szczęśliwie? A co jeśli nie? Miłosierny Ojciec wie wszystko, i nawet jeśli wie, że Syn wrócił i zaraz znowu odejdzie, to nie przeszkadza Mu to radować się na widok ukochanego Syna.
Jeśli moje dziecko pokazałoby się w domu po latach nieobecności, to choćby tylko na godzinę wpadło, to serce matki byłoby radosne. A jaka jest moja miłość wobec Bożej miłości? Marna….Ale skoro ja- matka ucieszyłabym się bo kocham, to jak można wątpić w radość Jezusa, który kocha każdego. Jezus ucieszył się wczoraj każdym człowiekiem, a szczególnie tymi, którzy przychodzą do Niego bardzo rzadko- i to jest pewnik 😉
A swoją drogą… Ojciec byłby bardzo dobrym Jezusowym Rzecznikiem Prasowym…i tu proszę mi wierzyć, proszę nie wątpić 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂