Samo życie…

Dwa obrazki z życia wzięte. Pierwszy zasłyszany dwa dni temu od mojego Współbrata, drugi mój, doświadczyłem tego na własnej skórze.

Pierwszy obrazek:
Matka pyta w podstawówce swoją kilkuletnią córeczkę:
– Córciu, chcesz chodzić na religię czy na etykę?
– A co to jest etyka?
– To taki bardzo fajny przedmiot.
– No to chcę chodzić na etykę.

etykasOt, problem rozwiązany i… po sprawie.
I jak gładko poszło. A ksiądz przecież kiedyś pytał: Czy chcecie przyjąć i po katolicku wychować…? Pewnie wtedy powiedziała: Chcemy.
Kłamczucha jedna.

To tylko jedna matka, jedna szkoła i jedna etyka zamiast religii. Ile jest takich bezmyślnych matek i niczego nieświadomych córeczek w skali całego kraju? Któż to wie…  Dziwne to. Ale może dobrze jest się trochę podziwić.

A teraz drugi obrazek z życia wzięty.
Jakiś czas temu byłem na pewnym kościelnym ślubie. Piękna uroczystość, zdjęcia, kwiaty, ze sto dwadzieścia gości na kościele. Ślub – marzenie. Wszystko pięknie ładnie, aż do momentu Komunii św. Patrzę na kościół: ,,Dużo ludzi…” Wyczekująco spoglądam na drzwi zakrystii: ,,Mógłby mi jakiś ksiądz jeszcze pomóc” – przemknęło mi przez głowę.

Wychodzę z Panem Jezusem przed ołtarz i … jedna osoba, druga, trzecia, czwarta i…. koniec. Ze stu dwudziestu gości do Komunii św. podeszły… cztery osoby. W tym – dzięki Bogu – nowożeńcy.

Gdyby mi to ktoś opowiadał, pomyślałbym, że przesadza. Ale sam ten ślub odprawiałem. Ja to widziałem.

Jak to nazwać? Ignorancja, głupota, brak wiary, żarty z Pana Boga? Pewnie wszystko po trochu. Pan Bóg dużo potrafi wytrzymać, ale jeszcze nigdy nikomu nie pozwolił z siebie żartować…