Zgniłe owoce życia bez Boga…

Ewangelia wg św. Łukasza 6,39-45

Jezus opowiedział uczniom przypowieść: «Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Jak możesz mówić swemu bratu: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku”, podczas gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata swego. Nie ma drzewa dobrego, które by wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry owoc wydawało. Po własnym owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia, ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta».


Jezus mówi dziś o niewidomych, posługując się krótką przypowieścią. My nie od dziś doskonale znamy takich, którzy są duchowo niewidomi. Znamy ich nie z przypowieści. Mamy ich na co dzień obok siebie, w naszej polskiej rzeczywistości. Również na polskiej scenie politycznej.

Nie mam wątpliwości, że takich współczesnych duchowych ślepców jest wokół nas coraz więcej. I nie mam wątpliwości, że im bardziej są ślepi, tym bardziej są głośni. Im mniej widzą, tym więcej krzyczą. To jakaś dziwna zależność. Widać ją dobrze w głośnym dziś w Polsce temacie demoralizacji dzieci i młodzieży.

Nie ma się co dziwić temu, że umysły tak wielu naszych braci i sióstr opanowały dziś wielkie ciemności. Czy może być inaczej w życiu kogoś, kto świadomie i dobrowolnie rezygnuje ze światła jakim jest wiara w Jezusa Chrystusa? Duchowa ślepota i agresywna agitacja, którą dostrzegamy w tych dniach w naszym kraju, to owoc życia bez Pana Boga, bez sakramentów i Ewangelii.

Jest jednak szansa na przemianę, na przejrzenie. Jest szansa, bo Jezus przed nikim nie zamyka bram swojego Miłosierdzia. Trzeba tylko tych ludzi do Niego przynosić i niczym bohaterowie z dobrze nam znanej ewangelicznej sceny, składać ich przed Jego stopami jak paralityka przyniesionego na noszach. Trzeba się za dzisiejszych ślepców dużo modlić.


To trudne… Łatwiej jest ich oceniać, krytykować, przekreślać. Tyle, że tym nie odmienimy serc zatwardziałych. Przeciwnie, jeszcze bardziej je pozamykamy, bo zacięta krytyka nigdy nie jest uzdrawiająca.

Uzdrawiające jest zawsze Boże Miłosierdzie, które my możemy wypraszać dla tych, którzy się pogubili i stali się ślepymi przewodnikami ślepych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.