Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę…

 
Ze szkoły wróciłem dziś z wielką paczką słodyczy. Uczniowie pamiętali o wczorajszym Dniu Nauczyciela. Nie powiem – miło jest otrzymywać takie podarki. W końcu … jestem nauczycielem.

Znany katolicki publicysta i dziennikarz Tomasz Terlikowski, którego gościliśmy w miniony weekend w naszym klasztorze, na swoim profilu na facebooku wspominał o tym, że kiedyś jeździł do pijarów i był bardzo blisko tego, by zostać pijarem. Nie został. Ja zostałem, dlatego dobrze wiem, co czuje ktoś, kto szuka w życiu swojej drogi. Kapłańskiej drogi.

Księdzem chciałem być od zawsze. Było to coś bardzo oczywistego – zawsze blisko parafii, blisko ołtarza, blisko posługujących w parafii salezjanów.
,,Będę jak oni”  – myślałem, gdy wchodząc do kościoła, widziałem któregoś z nich siedzącego w konfesjonale i odmawiającego brewiarz. To pragnienie było moją słodką tajemnicą, która jednak nie dała się tak do końca ukryć.

Pamiętam, jak w czasie przygotowań do balu przebierańców w piątej klasie, (kiedy długo szukałem dla siebie jakiegoś kostiumu, bo wszyscy mieli być przebrani) ktoś zaproponował, abym przebrał się za księdza. Babcia wyjęła z szafy jakąś starą czarną suknię. Tata z tektury zrobił kapłański biret, naciągając na niego jakąś starą czarną pończochę. Na samym czubku był nawet pompon. Kilka godzin przygotowań i w takim właśnie przebraniu poszedłem na szkolny bal przebierańców.

To były dawne czasy, ale pamiętam (i to mnie bardzo zdziwiło), że żaden z moich kolegów z tego przebrania się nie naśmiewał. Po prostu wszyscy wiedzieli: Piotrek, będzie księdzem. Dyrektor nawet pozwolił sobie na mały żarcik: ,,Witamy księdza proboszcza.”  To było blisko 20 lat temu…

Posługa księdza zawsze kojarzyła mi się z dwoma miejscami (z tymi, w których często widziałem moich księży): z konfesjonałem i z ołtarzem. Nigdy, nie licząc krótkiego epizodu w drugiej klasie podstawówki, nie miałem katechezy z księdzem. Pewnie dlatego nigdy przez myśl mi nie przeszło, że będąc księdzem, będę musiał być też tym, któremu przyjdzie stanąć przy szkolnej tablicy.

I oto teraz, kiedy moje marzenia o kapłaństwie stały się faktem, jestem też i nauczycielem. My, pijarzy mówimy, że łączymy w sobie trzy powołania: kapłańskie, zakonne i nauczycielskie. Trzy piękne, niezwykle potrzebne drogi. Ale traktować je trzeba właśnie w takiej kolejności. Najpierw jestem kapłanem, potem zakonnikiem, potem nauczycielem. Dlatego, że sakramenty były przed charyzmatami.

Piękna jest droga kapłana. Mówię to wszystkim młodym ludziom, ale wielu myśli, że to jakaś powołaniowa propaganda. Nic bardziej mylnego – to nie propaganda. To świadectwo człowieka, którego marzenia z dzieciństwa właśnie się realizują.

Każdemu, kto czyta te słowa, a jeszcze bardziej ludziom młodym i poszukującym swojej życiowej ścieżki chcę życzyć, by i oni dali się Jezusowi poprowadzić drogami, które On sam dla nich przygotował. Tylko wtedy, gdy pozwolimy się Jemu prowadzić, będziemy naprawdę szczęśliwi.

A w powołaniu przecież o to właśnie chodzi.

2 komentarze do “Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę…

  • 16 października 2013 o 10:25 am
    Permalink

    Trzymam za Księdza kciuki, aby nigdy nie zabrakło wiary i aby Ksiądz prowadził ludzi do Chrystusa 🙂
    miłego dnia.
    pozdrawiam 😉

    Odpowiedz
  • 17 października 2013 o 3:13 pm
    Permalink

    Ojciec piszę,że to piękna droga,ale nie łatwo ją wybrać przynajmniej niektórym.
    Kiedyś rozmawiając z pewnym przesympatycznym księdzem,powiedział mi ,że jego kapłaństwo uskrzydla.Mam nadzieję,że większość kapłanów uskrzydla,dodaję mocy

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.