Wiara jest miłością do te­go, co niewi­doczne

Dość często – poza pierwszymi piątkami miesiąca – zdarza mi się być wzywanym do chorych. Czasem chodzę w zastępstwie też do tych, którzy nie są z mojego pierwszo piątkowego rejonu. Gdy jestem w domu, a jest potrzeba, zabieram Pana Jezusa i wychodzimy. Kilka dni temu znów był telefon:

– Proszę ojca, potrzebny jest ksiądz. Moja sąsiadka jest ciężko chora – usłyszałem w słuchawce.

Zapisałem adres, ubrałem komżę. Do bursy włożyłem Pana Jezusa i udałem się pod wskazany adres. Kiedy wszedłem, zobaczyłem siedzącą w fotelu staruszkę. Przywitałem się i usiadłem obok, by rozeznać się w całej sytuacji. Staruszka wyraźnie się ucieszyła.

– Pani Mario, proponuję spowiedź, namaszczenie chorych i Komunię św.
– Proszę ojca – odpowiedziała – ja się na tym zupełnie nie znam. Ojciec dobrze wie, co ma robić. Proszę przeprowadzić to wszystko tak, żebym po śmierci poszła prosto do nieba.

Spojrzałem na chorą. Na twarzy nie było nawet śladu uśmiechu. Ona te dwa zdania wypowiedziała bardzo na serio, z wielką powagą. Jakoś mnie to zdanie uderzyło. Bo choć nie od dziś spowiadam i namaszczam, jeszcze nikt nigdy tak mi nie powiedział.

,,Proszę przeprowadzić to wszystko tak, żebym po śmierci poszła prosto do nieba.”
Czy i Ty masz taką wiarę?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.